Pracownik Republiki zabrał głos w sprawie wpadki z wydawcą. "Przekleństwa, krzyki na PORZĄDKU DZIENNYM"
Podczas relacji z Marszu Niepodległości w Telewizji Republika wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Reporter nie wyciszył mikrofonu i w dosadnych słowach zwrócił się do współpracownika, który miał "przeklinać i krzyczeć". Sytuację, w rozmowie z mediami, skomentował pracownik stacji.
11 listopada Telewizja Republika prowadziła relację z Marszu Niepodległości w Warszawie. Na antenie pojawiały się wejścia na żywo z centrum stolicy, gdzie reporterzy opisywali przebieg wydarzeń, atmosferę i frekwencję. W trakcie jednego z wejść na antenę doszło do niecodziennej sytuacji — w pewnym momencie reporter stacji, łącząc się na żywo z Placu Dmowskiego, prawdopodobnie zapomniał wyłączyć mikrofon.
Robert Stockinger i koncert niepodległości. Tym razem zabraknie go na scenie. Wiemy, dlaczego
Niespodziewane słowa na antenie TV Republika. Mikrofon wszystko nagrał
Widzowie Republiki przeżyli niemałe zdziwienie, gdy zamiast narracji z Marszu Niepodległości usłyszeli słowa reportera skierowane do wydawcy:
Proszę wydawcę bardzo, żeby nie krzyczał, nie przeklinał do mnie. Ja mówię do państwa to, co teraz widzimy.
CZYTAJ TAKŻE: Nawrocki wręczył wyróżnienia. Popławska ma zastrzeżenia
Ujawniono kulisy pracy w Republice. Informator nie ma złudzeń
Po aferze głos zabrał pracownik stacji. W rozmowie z Plejadą ujawnił, że podobne sytuacje zdarzały się już wcześniej.
Jeszcze przed przejściem ludzi z TVP i zmianą kadry byli wydawcy, którzy nie umieli pohamować swoich emocji. Co rusz padały wulgaryzmy: nie tylko w trakcie programów, ale też między nimi, w newsroomie czy po prostu na korytarzach — opisywał.
Informator podkreślił, że wydawca, którego zachowanie stało się bohaterem listopadowej wpadki, nie jest oazą spokoju. Wątpi jednak, by Tomasz Sakiewicz, szef TV Republika, podjął jakiekolwiek działania w sprawie jego wybuchowości.
Wszyscy wiemy, że obecny wydawca nie należy do spokojnych osób. Przekleństwa czy krzyki są na porządku dziennym. Bardzo się cieszę, zresztą inni też, że te słowa padły na antenie, bo wyszło na jaw, jakie sytuacje zdarzają się w czasie pracy. Nie sądzę, żeby Sakiewicz coś z tym zrobił. Z poprzednimi wydawcami nic nie robił, tak że i tu się najprawdopodobniej nic nie zmieni — skwitował.