Bartosz Żukowski zdradza, co dalej z jego karierą w MMA. Mało kto się spodziewał
Bartosz Żukowski w miniony weekend zadebiutował na gali FAME MMA 28. Jego pojedynek zakończył się nokautem. Aktor w starciu z "Szalonym Reporterem" nie miał nic do powiedzenia. Gdy emocje opadły, zdradził, co dalej z jego karierą w świecie freak fightów. Postawił sprawę jasno!
Debiut Bartosza Żukowskiego na gali FAME MMA 28 wzbudził spore zainteresowanie. Aktor solidnie przygotowywał się do pojedynku z Tomaszem Matysiakiem, jednak mimo czterotygodniowego cyklu, szybko został wypunktowany przez doświadczonego rywala. "Szalonemu Reporterowi" wystarczyło niecałe 50 sekund, aby zakończyć walkę. To jednak nie zniechęciło odtwórcy roli Waldusia Kiepskiego. Tuż po gali podkreślił, że jest zadowolony z występu. Wspomniał też o swojej przyszłości w MMA.
Dominika Tajner szczerze o swojej metamorfozie
Bartosz Żukowski zdradza sportowe plany na przyszłość. Fani zobaczą go jeszcze w MMA
Żukowski nie ukrywa, że świat MMA jest dla niego nowością. Do tej pory ze sportem nie miał zbyt wiele wspólnego i dlatego już sam udział w FAME MMA 28 uznaje za spory sukces. Na tym jednak nie poprzestaje. W rozmowie z "Super Expressem" wyznał, że podpisał kontrakt z federacją na trzy walki, co oznacza, że jego przygoda z MMA dopiero się zaczyna. Choć pierwszy występ przyniósł szybką porażkę, aktor już niebawem będzie chciał się zrehabilitować.
Plan mam już rozpisany. Myślę, że za pół roku będę mógł pokazać coś więcej. Na razie liznąłem podstaw, a całe zaplecze psychomotoryczne jest jeszcze nietknięte — wyznał aktor.
Bartosz Żukowski szczery do bólu po pierwszej walce. "Nie jest to dla mnie zaskoczenie"
Aktor tuż po walce podkreślił, że traktuje swoje nowe hobby jako życiową przygodę i wyzwanie, które po pięćdziesiątce przynosi mu nową energię. Żukowski przyznał, że debiut w klatce był dla niego wyjątkowym przeżyciem, ale też... spodziewał się szybkiej porażki. Dodał, że miał tylko cztery tygodnie na przygotowanie i w starciu z doświadczonym rywalem wręcz nie miał prawa wygrać. Dlatego też jest z siebie zadowolony, bo zrobił pierwszy krok w kierunku kariery freak fightera.
No było szybko, ale co mogłem zrobić w cztery tygodnie? Nie oszukujmy się, ja mam 50 lat. Gdy zaczyna się w takim wieku uprawiać sport quasi-wyczynowo, to inaczej nie mogło się to skończyć. Byłem na to przygotowany, nie jest to dla mnie zaskoczenie. (...) Jestem jednak z siebie dumny, że wygenerowałem tyle siły i mocy, by wyjść do klatki — powiedział "Super Expressowi".