"Kuchenne Rewolucje". Magda Gessler rzucała garnkami. "Co to za gó**o?!"
Magda Gessler miała twardy orzech do zgryzienia, chcąc pomóc właścicielowi "Baru Alpejskiego" w Warszawie. Brud, stare i spalone jedzenie oraz mamusia, która wtrącała się we wszystko. Czy restauratorce udało się odmienić tragiczny kurs restauracji?
"Kuchenne Rewolucje" to program telewizyjny prowadzony przez Magdę Gessler, w którym restauracje przechodzą gruntowną przemianę, zarówno pod względem menu, jak i wystroju. Celem programu jest pomoc lokalom borykającym się z problemami biznesowymi, poprzez wprowadzenie nowych pomysłów i poprawienie jakości oferowanych usług. Tym razem Gessler została w Warszawie, o jej pomoc poprosił bowiem bar na Saskiej Kępie.
Magda Gessler miażdży nadmorskie restauracje. "Jeśli ktoś lubi ryby twarde jak wibratory"
Co się wydarzyło w "Kuchennych Rewolucjach"?
W najnowszym odcinku Magda Gessler starala się pomóc warszawskiemu barowi. Przez trzydzieści lat prowadziła go pani Danusia, która teraz zajmuje się sklepem monopolowym, położonym po sąsiedzku. "Zakładem", jak nazywa bar, zajął się jej syn, Andrzej. W lokalu brakowało personelu, a ostatnia zatrudniona osoba zaczęła pracę... dwie godziny przed przybyciem restauratorki.
Po co to wywalać? Ja to zjem! - w kuchni niepodzielnie rządziła pani Danusia.
Proszę to zostawić, to jest spalone, jak się spali, to jest niezdrowe! - przekonywał ją zatrudniony przed chwilą Miłosz.
A tam niezdrowe, ja to zjem! - orzekła starsza pani.
Magda Gessler miała ogromne zastrzeżenia do porządku w lokalu. W kuchni pełno było starego tłuszczu, sprzęty były oblepione brudem, a w lodówkach przechowywano stare jedzenie. W pomieszczeniach na zapleczu stały stare sprzęty i było mnóstwo kurzu.
Co to za gó**o?! - wołała Magda Gessler. - Ja w życiu czegoś takiego nie widziałam! I ludzie mają to jeść??? - krzyczała, rzucając całym garnkiem nieświeżej zupy.
W pierwszej kolejności Gessler zdiagnozowała problem nieodciętej pępowiny i zabroniła matce bohatera wchodzić do lokalu. Nakazała też wysprzątanie lokalu, w czym właścicielowi baru pomogli przyjaciele.
Czy "Kuchenne Rewolucje" pomogły Andrzejowi?
Magda Gessler zmieniła nazwę baru na "Kolejka po bryzol" i wróciła do menu dawnej Warszawy. W barze wykorzystano starą mozaikę, która zdobiła ściany i wokół niej zbudowano nowy wystrój lokalu.
Kolacja okazała się sukcesem, ale nie obyło się bez problemów. Z zaplecza nagle zniknęły ostre noże.
Chyba jest tu ktoś złośliwy - oceniła Gessler.
Mało pomocny był też właściciel, który zamiast wspomóc załogę, zniknął na większą część dnia.
Nie rozumiem, czemu tak olewasz ludzi. Tak ludzie czują! Tak ludzie czują! - krzyczała na Andrzeja Gessler.
Ostatecznie kolacja się udała, choć Magda Gessler nie była pewna, czy jej rewolucja się powiedzie na dłuższą metę. Kiedy jednak restauratorka wróciła, by spróbować dań ze swoich przepisów, nie mogła się nachwalić jedzenia.
Sałatka jest absolutnie idealna. Mniam. Można tylko bić brawo. I to jest rosół, wow! - komentowała kolejne dania.
Kiedy przyszła załoga, usłyszała wiele miłych słów. Ostatecznie rewolucja została uznana i Magda Gessler szczęśliwa opuściła dobrze prosperującą restaurację.