Joanna Przetakiewicz przyznała się do życiowych kryzysów. "Jestem ofiarą przemocy"
Joanna Przetakiewicz jest kobietą sukcesu, ale nie ukrywa, że w życiu miewała także trudne momenty. W rozmowie z naszą reporterką sama siebie określiła mianem "ofiary przemocy". O jaką przemoc chodzi?
19.05.2024 07:00
Joanna Przetakiewicz odniosła wielki sukces, stając się milionerką, a teraz stara się wspierać inne kobiety. Projektantka i kobieta biznesu jest także inicjatorką akcji Era Nowych Kobiet. Jaka jest jej definicja sukcesu?
Joanna Przetakiewicz zdradziła, czym jest dla niej sukces
Joanna Przetakiewicz nie ukrywa, że praca przy Erze Nowych Kobiet jest dla niej spełnieniem i to właśnie uważa za swój wielki sukces. Podkreśliła, że czasem można pomylić prawdziwą radość z chwilowym zadowoleniem.
Sukces to jest być spełnioną i szczęśliwą. Słyszałam ostatnio taką teorię, że życie nie musi być przyjemne, ale musi mieć sens i cel. Moja teoria jest jednak inna. W życiu musi istnieć radość i musi być szczęście. Oczywiście- mogą być głupie przyjemności, ale radość, to jest coś znacznie więcej. To są bliscy, to jest przyjaźń, bliskie relacje, troska, czułość, miłość (...) Od kiedy mamy Erę Nowych Kobiet, jeżdżę po Polsce i spotykam się z kobietami i słyszę ich historię, to one mnie najwięcej uczą. (..) Dopiero wtedy, jak podsumujesz cele, które zrealizowałaś, to, że jesteś szczęśliwa i że jesteś na dobrej drodze i czujesz się w swoim życiu bezpiecznie, to to jest sukces - oceniła.
Okazuje się jednak, że nawet tak spełnionej kobiecie sukcesu jak Joanna nie są obce kryzysy.
Joanna Przetakiewicz opowiedziała o życiowych kryzysach
Joanna Przetakiewicz przyznała, że czasem bierze na siebie zbyt wiele obowiązków i musi czasem odpocząć i nabrać nowej perspektywy. Kiedy zdarzy się, że sytuacja zacznie ją przerastać, może liczyć na wsparcie.
Ja jestem ofiarą przemocy własnej. Rozpoczynam różne rzeczy, zgadzam się na jakieś sytuacje, podpisuje się pod czymś, a potem się okazuje, że doba ma tylko 24 godziny. Jedno goni drugie, ja chcę być wszędzie i w pewnym momencie jestem już tak zmęczona, że przestaje mnie to cieszyć (...) Pamiętam sprzed wielu lat sytuacje, gdy przyszłam do swoich dwóch przyjaciółek i powiedziałam im, że jestem w totalnym kryzysie. Czuje, że zaraz będę miała depresję i mówiłam poważnie (...) One się wtedy uśmiały i powiedziały, że mój kryzys trwał 45 minut. To jest tak ważne, żeby naprzeciwko siebie mieć osobę, która nie tylko siedzi i patrzy w sufit, ale taką, która naprawdę cię słucha. Przyjaźń i bliskie relacje, to jest gwarancja szczęścia - podsumowała.