Mikołaj z "Top Model" nieomal zginął. Na własne oczy widział piekło wojny

Mikołaj Krawiecki (Instagram)
Mikołaj Krawiecki (Instagram)
Źródło zdjęć: © Instagram

05.12.2023 12:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mikołaj Krawiecki z "Top Model" przeżył wyjątkowo niebezpieczną sytuację, która prawie doprowadziła do jego śmierci. Zawiesił karierę na jakiś czas, aby udzielać pomocy humanitarnej na Ukrainie. Po powrocie do Polski zmagał się z ciężką depresją.

Mikołaj Krawiecki był jednym z uczestników 10. edycji Top Model. Dzięki udziałowi w programie zyskał on niemałe grono obserwujących na social mediach. Jego Instagrama obserwuje już prawie 100 tys. osób. Choć teraz znowu udziela się w modelingu, rok temu sprawa wyglądała zupełnie inaczej. 23-latek zdecydował się powiem wyruszyć za na Ukrainę w celu udzielania pomocy humanitarnej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Klaudia El Dursi o udziale Natalii Janoszek w nowym programie: "To ona zrobiła nas w konia"

Mikołaj z "Top Model" pojechał pomagać

O swojej decyzji poinformował wszystkich w marcu zeszłego roku, niedługo po inwazji Rosji na Ukrainę. Zdjęcie modela w wojskowym mundurze wielu osobom mogło wydać się zaskakujące. Krawiecki nie miał jednak wątpliwości, że czyni zgodnie ze swoim sumieniem.

Chciałbym poinformować, o zawieszeniu kariery modelingowej, ze względu na obowiązek moralny niesienia pomocy humanitarnej. Jedni zleceniodawcy zrozumieją inni nie. Tak czy inaczej dla mnie wartość życia ludzkiego jest najważniejsza. Będę niósł pomoc Ukrainie i jej mieszkańcom - napisał.

W niedawnej rozmowie z Dzień dobry TVN Mikołaj powiedział, jak wyglądało życie w strefie wojny. Jego historia może zmrozić krew w żyłach.

Otarł się o śmierć na Ukrainie

Już na samym początku uczestnik Top Model wiedział, że będzie ciężko mu odnaleźć odwagę w nowej rzeczywistości. Choć chęć pomagania była ogromna, zdarzały się chwile zwątpienia.

Bardziej bałem się, kiedy przejeżdżałem przez granicę czy niebezpieczne miejsca. Kiedy już znajdowałem się w trudnej sytuacji, jeszcze lepiej się organizowałem i myślałem. Przy wyjazdach na przejściu granicznym wymiotowałem w samochodzie albo płakałem, wszystko przez emocje - przyznał.

Krawiecki przeszedł szkolenia rezerw, jednak nie mogło się to w żaden sposób równać z tym, co zobaczył za południowo-wschodnią granicą. W pewnym momencie otarł się o śmierć. Jak wspomina, informację o zaszłej sytuacji otrzymała jego mama, która wpadła w rozpacz.

Spałem sobie spokojnie w obozie, półtora kilometra od piechoty. Obudził mnie huk, zobaczyłem, że pali mi się śpiwór. Okazało się, że 700 m od nas spadła bomba. Wszystko wokół nas się paliło. Zapalił mi się jeszcze polar i buty. Kiedy biegliśmy do samochodu, był jeszcze drugi wybuch. Siła uderzeniowa pchnęła mnie kilka metrów i uderzyłem w samochód, pękła mi stopa i miałem wstrząs mózgu - opowiedział.

Po powrocie zmagał się z depresją

Powrót do Polski wiązał się dla niego z walką z depresją. Bardzo ciężko było mu dojść do siebie po tym, co przeżył.

Po samym powrocie przechodziłem ciężką depresję. W trakcie samych wyjazdów podobnie. Diagnozowałem się na PTSD u psychotraumatolożki. Musiałem progresywnie przystosowywać się do funkcjonowania normalnie. Nie chcę narzekać, bo sam się na to zdecydowałem - podkreślił.

Teraz jednak powrócił do modelingu i realizuje się dalej w tym kierunku, w którym chciał.

Źródło artykułu:Telewizja JastrząbPost
Zobacz także