Natalia Maszkowska z "MasterChefa" oburzona jarmarkiem świątecznym. "Powinien być zamknięty"
Natalia Maszkowska, popularna uczestniczka "MasterChefa", odwiedziła jarmark bożonarodzeniowy w Poznaniu. Choć oczekiwała smakowych uniesień, rzeczywistość okazała się zgoła inna. Jej kulinarna przygoda zakończyła się rozczarowaniem. Zasugerowała nawet, że jarmark powinien zostać zamknięty.
Natalia Maszkowska, znana z programu "MasterChef", mimo zakończenia swojego udziału w show, wciąż cieszy się popularnością jako influencerka kulinarna, którą na Instagramie obserwuje niemal 400 tysięcy użytkowników. Ostatnio postanowiła odkryć smakowe atrakcje jarmarku bożonarodzeniowego na Placu Wolności w Poznaniu, jednak jej ocena nie była pozytywna.
Daria Ładocha o Świętach, Czy 197 zł za kaczkę u Magdy Gessler to jej zdaniem dużo?
Natalia Maszkowska z "MasterChefa" oceniła jarmark świąteczny
Już na początku swojej relacji Natalia zauważyła, że jarmark nie imponuje wielkością. Rozpoczęła od tradycyjnego rogala świętomarcińskiego. Początek kulinarnej przygody okazał się bardzo obiecujący.
Rogal kosztował 16 zł, ale skoro jest zimno, to od razu wzięłam grzańca. Wino kosztowało 20 zł, a kaucja za kubek 25 zł. Grzaniec na każdym jarmarku smakuje tak samo, ale skupmy się na rogalu, który był naprawdę ciężki. Był przepyszny i wypchany po brzegi białym makiem - oceniła Natalia.
Niestety, dalej było tylko gorzej. Była uczestniczka "MasterChefa" była mocno zawiedziona serkiem z żurawiną.
- Serek to był zwykły kapeć, a dodatkiem była po prostu suszona żurawina w całości w jakiejś dziwnej słodkiej zalewie. Całość smakowała jeszcze gorzej, niż wygląda, ale spokojnie, bo najgorsze przed nami i za to Poznań powinien być zamknięty. No dobra, może nie Poznań, ale na pewno ta budka - zaczęła ostro podsumowanie jej zdaniem najgorszej pozycji jarmarku.
ZOBACZ TAKŻE: Siostra Tomasza Jakubiaka nie mogła dłużej milczeć. Wyznała, co dalej z dziełem kucharza
Uczestniczka "MasterChefa" oburzona jedzeniem na jarmarku świątecznym
Niestety, pierogi i barszcz także zawiodły Natalię Maszkowską. Jej zdaniem były to zwykłe produkty z marketu, a nie dania regionalne. Największe oburzenie wzbudziła jednak pyra z gzikiem, która zdaniem Natalii powinna być wizytówką Poznania.
- Zamówiłam pyrę z gzikiem za 25 zł, pierogi ruskie za 23 zł oraz barszcz za 10 zł. I uwierzcie mi, to jest idealne trio, żeby już nigdy nie wyjść z toalety. Czyli mamy tutaj smażone w głębokim tłuszczu gotowe pierogi z marketu i tego jestem pewna. Do tego barszcz instant i tego komentować nie muszę. Ale ludzie, tutaj mamy flagowe danie z Poznania, czyli pyrę z gzikiem, i to jest po prostu tragiczne. Czyli zimny, niedogotowany ziemniak z jakimś jogurtem, totalnie bez przypraw - oceniła surowo.
Łącznie była gwiazda "MasterChefa" wydała na poznańskim jarmarku 183 złote, ale jak sama stwierdziła, nie było warto.