Hanna Śleszyńska musiała PRACOWAĆ, gdy jej pierwszy mąż umierał. Orłoś nie krył poruszenia
Hanna Śleszyńska w zeszłym roku pożegnała swojego pierwszego męża, znanego aktora Wojciecha Magnuskiego. W rozmowie z Maciejem Orłosiem wyznała, że tamtego dnia musiała... być w pracy.
Wojciech Magnuski, znany aktor, zmarł w wieku 66 lat w zeszłym roku. W historii kina zapisał się rolami w takich filmach jak "Psy", "Pogoda na jutro", "Rozmowy kontrolowane" czy "Świadek koronny". O jego śmierci poinformowała była żona, Hanna Śleszyńska, która opublikowała poruszający wpis w mediach społecznościowych.
Para poznała się w latach młodości. Tuż po studiach zakochani sformalizowali swój związek. W trakcie małżeństwa doczekali się syna, Mikołaja. Choć ich drogi w pewnym momencie się rozeszły, przez wszystkie lata zostali przyjaciółmi i wzajemnie się wspierali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Karolak o relacjach z córką i z synem. "Im się to na pewno jeszcze zmieni"
Hanna Śleszyńska była w pracy, gdy umierał jej pierwszy mąż
W najnowszej rozmowie Śleszyńska wróciła pamięcią do dnia, kiedy umierał Magnuski. Opowiedziała o tym w programie Macieja Orłosia "Daję słowo". Była w pracy, podczas gdy jej pierwszy mąż odchodził.
Kiedy odszedł mój pierwszy mąż, to był taki dzień kiedy miałam iść na plan rano, potem miałam próbę i spektakl. I pomyślałam sobie tak: "Skup się, skup się w teatrze po tej próbie. Spektakl, zagraj tę scenę, potem pójdź do domu i sobie popłacz" - wyznała.
Obecnie ma pewne refleksje na temat takiej kolei rzeczy. Chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że może być to okrutne, aktorka postrzega to także jako swoisty ratunek.
To z jednej strony jest takie trudne i czasem może wydawać się okrutne, że odchodzi człowiek bliski, a człowiek musi grać tego dnia. A z drugiej strony, jest to taki ratunek. Musisz się skupić na tym, co w tej chwili robisz, ale to nie znaczy, że ci nie pęka serce.
Maciej Orłoś nie krył poruszenia. Wpatrywał się w aktorkę z wielkim skupieniem i smutkiem wypisanymi na twarzy.