Joanna Racewicz WSTRZĄŚNIĘTA po obejrzeniu "Heweliusza". Wspomniała o SMOLEŃSKU
Joanna Racewicz obejrzała nowy serial "Heweliusz", w którym Jan Holoubek przybliżył historię zatonięcia polskiego promu w styczniu 1993 roku. Dziennikarka nie mogła przejść obojętnie obok tragicznej historii, a w swojej recenzji przytoczyła, co działo się w Polsce po katastrofie smoleńskiej.
"Heweliusz" to najnowszy polski serial Netfliksa, który opowiada o katastrofie polskiego promu "Jan Heweliusz" z 1993 roku. Produkcja o jednej z największych tragedii w historii polskiej żeglugi cywilnej dopiero co zadebiutowała na ekranach, a już zdobyła ogromną popularność w kraju. Już wiele osób napisało, co myśli o "Heweliuszu", a teraz swoją recenzję dorzuciła Joanna Racewicz z Polsatu.
Joanna Racewicz czuje się "słoikiem" na Wilanowie. Co jej przeszkadza?
Joanna Racewicz jest zachwycona "Heweliuszem". Oto, co ją poruszyło
Joanna Racewicz wrzuciła na Instagrama dość obszerny wpis, w którym podzieliła się swoimi przemyśleniami o "Heweliuszu". Poleciła serial swoim obserwatorom, przy okazji podkreślając mocny przekaz produkcji:
To uniwersalna historia o człowieku, strachu, presji, kłamstwie, manipulacji, układach oraz systemie, który zwykle miażdży jednostkę, gdy staje się niewygodna.
Joanna Racewicz po obejrzeniu "Heweliusza" pomyślała o Smoleńsku
Joanna Racewicz następnie zacytowała fragment wywiadu z wdową po kapitanie Andrzeju Ułasiewiczu, który miał uspokajać żonę, że choć statek był wadliwy, przez co nazywano go "Hawariuszem", to "nie jest tak źle". Dziennikarce po obejrzeniu serialu Netfliksa nasunęły się skojarzenia z… katastrofą w Smoleńsku z 2010 roku:
Mnie przypomina się brutalna nazwa Tupolewa. Ochrona i załoga nazywały go… cóż… "Trupolew". "Ciągle się psuje – słyszałam – kiedyś się nie uda". Brzmiało trochę jak montyphytonowski żart, jak próba oswajania niepokoju. Ludzie. Normalne.
Prezenterka Polsatu zwróciła uwagę w swoim wpisie na Instagramie, że oba zdarzenia mają wspólny wymiar, bo w obu przypadkach dużo mówiło się o politycznych aspektach tragedii. Wdowa po Pawle Janeczku, który zginął w Smoleńsku w 2010 roku, napisała:
To nie jest próba porównywania katastrof. Heweliusza i Smoleńsk łączy jednak to, co właściwe tragediom: gdy dzieją się w zderzeniu z polityką, interesem i wysokim narodowym "C", to znika w nich to, co ludzkie, to, co człowiecze. Znika strata, żal, ból, cisza i prywatność. Zostaje posąg, na którym ktoś wiecznie chce malować graffiti. Bo żadna katastrofa, szczególnie "narodowa", nie może zostać sprawą tylko tych, co zostali.
Joanna Racewicz na koniec wpisu napisała, że "dziś kłania się tym, co zostali po »Heweliuszu«. Szczególnie nisko żonie kapitana Ułasiewicza, która odmówiła złożenia skargi do Strasburga. "Jak ją dobrze panią rozumiem..." – zakończyła.