Byłe uczestniczki "ŚOPW" wprost o zmianach i odejściu ekspertek. Ostro wypunktowały produkcję
11. edycja "Ślubu od pierwszego wejrzenia" miała połączyć ludzi na całe życie, a zakończyła się totalnym fiaskiem. Żadna para nie przetrwała, widzowie są wściekli, a z programu odchodzą kolejne ekspertki. Byłe uczestniczki, Agnieszka Łyczakowska oraz Agnieszka Leończuk postanowiły skomentować sytuację.
Najnowsza odsłona "Ślubu od pierwszego wejrzenia" okazała się kompletną klęską – tak przynajmniej twierdzą internauci, którzy w sieci nie szczędzili gorzkich komentarzy. Żadna z par nie przetrwała próby czasu, a finał programu pozostawił widzów z poczuciem rozczarowania i pytaniem, czy eksperyment w ogóle ma jeszcze sens. Na domiar złego dwie kluczowe postacie – psycholożka Julitta Dębska i terapeutka par Zuzana Bijan – ogłosiły w mediach społecznościowych, że kończą współpracę z formatem.
Leszek Miller o ślubie jego wnuczki, Moniki:
"Ślub od pierwszego wejrzenia" pod lupą jego byłej bohaterki
Jak donosi Pudelek, po ostatniej klapie produkcja planuje całkowite odświeżenie programu i wprowadzenie nowych ekspertów. Byłe uczestniczki, Agnieszka Łyczakowska z czwartej edycji i Agnieszka Leończuk z siódmej, nie kryły sceptycyzmu wobec tej decyzji.
Łyczakowska podkreślała, że problem nie leży wyłącznie w ekspertach, ale w samej produkcji, która często bardziej skupia się na tworzeniu materiału pod oglądalność niż na emocjach uczestników.
Nie wiem, czy problem leży w ekspertach, czy w samej produkcji. Już kiedyś zmieniali ekspertów — czy to coś dało?! Myślę, że tutaj pasuje powiedzenie: "ryba psuje się od głowy". Odświeżenie formatu to dobry ruch, miejmy nadzieję, ale przyda się nie tylko w ekspertach… Dobrze by było w końcu bardziej z sercem patrzeć na uczucia i emocje uczestników, a mniej na chęć uzyskiwania dobrych materiałów do sprzedania w telewizji. Pamiętajmy, że tu "bohaterami" są zwykli ludzie, którzy idą tam po miłość, chęć zmiany życia, a do tej pory wychodzą razem z traumą i niesmakiem – opowiedziała Plotkowi.
ZOBACZ TAKŻE: Karol z 5. edycji "Ślubu..." ostro o obecnym sezonie
Uczestniczka "ŚOPW" punktuje produkcję
Agnieszka Leończuk dodała, że program jest eksperymentem, w którym ostateczny obraz zależy od tego, jak producenci zmontują nagrany materiał – a to może całkowicie zmienić odbiór historii.
Program jest eksperymentem w paru wymiarach. Jednym jest łączenie obcych ludzi w pary. Kolejnym jest emisja i odbiór jej przez społeczeństwo. Widz naprawdę widzi jedynie ułamek tego, co widziały kamery, i naprawdę tylko to, co pasuje do wizji producenta. Pamiętajmy, że kamery są z uczestnikami bardzo długo — już na etapie doborów i rozmów, jeszcze długo przed ślubem, na etapie przygotowań, potem ślub, miesiąc miodowy i jeszcze po tym miesiącu. Jest naprawdę mnóstwo materiału i można z niego ulepić wszystko – mówiła.
Uczestniczka przed emisją sezonu, w którym wystąpiła, sama drżała z obawy, iż producenci pokażą ją w najgorszym świetle. Zdradziła, że materiałów jest tyle, iż można z nich ulepić dowolną historię – od dramatu po idyllę. To, czy zmiana ekspertek pomoże w uratowaniu show, pozostaje natomiast niespodzianką.
Ekspertki ani uczestnicy nie mają wpływu na to, co zostanie pokazane, i rozumiem, jeśli nie zgadzają się z tym, co ostatecznie widzą na ekranie. Może zmiana ekspertów wniesie powiew świeżości? A może będzie zmianą na gorsze… – zwieńczyła.