"W jednej chwili straciłam wszystko". Tragedia Teodozji z "Sanatorium miłości"
Teodozja z "Sanatorium miłości" wyznała, że przeżyła coś, co było ogromną tragedią. Nie ukrywa, że tamto wydarzenie zabrało jej bezpieczeństwo i chęć życia. Teraz na nowo chce zawalczyć o szczęście.
02.05.2024 16:50
"Sanatorium miłości" wywołuje wiele emocji. Historia Teodozji z pewnością sprawiła, że wielu widzów przez telewizorami mocno się wzruszyło. Kobieta przeżyła bowiem osobisty dramat i nie ukrywa, że w jednej chwili wszystko przestało mieć znaczenie. Teraz próbuje odnaleźć szczęście.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teodozja z "Sanatorium miłości" przeżyła tragedię
Teodozja w "Sanatorium miłości" łączona jest z Waldemarem i Ryszardem. Nie ukrywa, że w swoim życiu przeszła wiele i teraz szuka raczej spokoju niż mocnych wrażeń.
Jestem po przejściach, jak my wszyscy w "Sanatorium", i trudno jest znaleźć osobę od serca, z którą będzie można spędzić resztę życia. W moim wieku jest to bardzo trudne, bo wymagania rosną. Nie potrzebujemy już huśtawek emocjonalnych, nieudanych związków i skrajnych emocji, tylko stabilizacji. Swoje już przeżyliśmy - twierdzi.
Okazuje się, że Teodozja dwukrotnie była już mężatką. Jej pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem, drugie, bardzo szczęśliwe - nagłą śmiercią ukochanego męża kobiety.
CZYTAJ TAKŻE: Stanisław z "Sanatorium miłości" został ojcem mając 60 lat. Szybko rozstał się z partnerką. "To był cios"
Tragedia Teodozji z "Sanatorium miłości"
W rozmowie z Plejadą kobieta wyznała, że jej drugi mąż zmarł nagle, czego nikt się nie spodziewał.
Byliśmy pięć lat po ślubie i mieliśmy przed sobą całe życie. Utrata męża była dramatycznym przeżyciem. Pamiętam, że wrócił z pracy — a miał bardzo fajną, bo pracował z młodzieżą, spełniał się, co dawało mu radość. Zmęczony usiadł koło mnie, oparł się o moje ramię i... stracił przytomność. To był koniec, chwila. Doznał głębokiego udaru. Jeszcze w szpitalu był moment, że ściskał moją rękę, ale to już było pożegnanie - powiedziała w wywiadzie. - W jednej chwili straciłam wszystko. To było straszne przeżycie.
Teodozja opowiadała, że straciła wówczas ukochaną osobę, przy której czuła się bardzo szczęśliwa.
Była bliskość między nami, radość. Cieszyliśmy się każdą chwilą. Z ogromną przyjemnością przygotowywałam dla męża posiłki. Zresztą wszystko, co robiliśmy dla siebie, było robione z przyjemnością. Jak się żegnaliśmy, padało: "ty wiesz, że cię kocham". To samo odpowiadał mój mąż. To ostatnie jego słowa, które zapamiętam do końca życia - wyznała.
W odbudowaniu życia pomogła Toedozji córka, która przyleciała do niej z Anglii. Teraz kobieta ma także wnuka, który jest już uczniem pierwszej klasy i wywołuje uśmiech na jej twarzy, Jednak pierwsze miesiące po śmierci męża były dla niej wyjątkowo bolesne i trudne.
W jednej chwili straciłam wszystko. To było straszne przeżycie.
Byłam jakby poza rzeczywistością. Dała mi siłę w momencie, gdy praktycznie leciałam w dół. Wszystko mi zobojętniało i przestało mieć ważność. Nie interesowałam się absolutnie niczym. I moja córeczka po prostu zmotywowała mnie do ponownego otwarcia się na życie. Uświadomiła mi, że jesteśmy tu i teraz, a jutra może nie być. Takie jest moje motto w tej chwili - przekazała Teodozja.